„Mam sto procent pewności, że tak jak ja za kolegami z drużyny wskoczę w ogień, tak i oni za mną” – rozmowa z Konradem Darmochwałą
Rozgrywki Polskiej Futbol Ligi 1 nie zwalniają tempa – po trudnym spotkaniu w Białymstoku, tyskie Sokoły czeka starcie z beniaminkiem, Jaguars Kąty Wrocławskie. O tym spotkaniu, swoich początkach z futbolem, a także o tym, co odróżnia te dwie drużyny opowiedział nasz linebacker, Konrad Darmochwała.
O meczu z Lowlanders zostało już powiedziane i pewnie każdy puścił to potknięcie w niepamięć. Jak idą przygotowania do kolejnego starcia, które odbędzie się już w sobotę? Czy takie natężenie meczów jest dla drużyny problematyczne?
K.D.: Zgadza się, spotkanie zostało przeanalizowane, wnioski zostały wyciągnięte, skupiamy się w 100% na spotkaniu z Jaguars. Przygotowania idą tak samo, jak przed każdym innym spotkaniem — bardzo intensywnie, mówiąc w skrócie. Myślę, że takie natężenie każdy z nas może odbierać inaczej, ale w mojej opinii bycie ,,w gazie” jest na plus w trakcie sezonu i nie pozwala na rozleniwienie się.
Do Falcons przyszedłeś z drużyny naszego sobotniego rywala, Jaguars Kąty Wrocławskie, z którymi uczestniczyłeś w rozgrywkach ligi dziewiątek. Czy przeskok poziomów międzyligowych cię zaskoczył?
K.D.: Byłem świadomy, jaki poziom panuje na pierwszoligowych boiskach, ponieważ w przeszłości było mi dane na takich występować. Wiedziałem również, że zawodnicy trenujący regularnie stają się szybsi, sprawniejsi, silniejsi. Zaskoczona mogłaby być osoba nieprzygotowana, a uważam, że zarówno ja, jak i cała drużyna ciężko pracowaliśmy przed rozpoczęciem rozgrywek. Nasz offseason zaczął się dosyć wcześnie, dlatego też mieliśmy dużo czasu by nowe osoby mogły wgryźć się w pierwszoligowy klimat.
Kibice na pewno chcieliby poznać Cię trochę bliżej. Kto zaraził Cię bakcylem futbolu i czy masz jakieś specjalne rytuały przedmeczowe?
K.D.: Moja przygoda z futbolem amerykańskim rozpoczęła się około 2011 roku, gdy w Bielawie rozwijał się ten sport. Najpierw kibicowaliśmy z trybun bielawskiej drużynie w trakcie rozgrywek i razem z dość licznym gronem przyjaciół zafascynowaliśmy się tą dyscypliną. Spotykaliśmy się po szkole, na polanie ,,porzucać piłą”. Podpatrywaliśmy w trakcie meczu, jak to może wyglądać i na tym wzorowaliśmy swoją zabawę. W pewnym momencie, urodził się w Bielawie pomysł stworzenia sekcji juniorskiej i w ten sposób już w 2012 tą samą paką z polany zostaliśmy ubrani w pady i kaski. Zaczęliśmy tworzyć juniorską drużynę z późniejszym ogromnym sukcesem. Od tamtej pory miłość do tego sportu trwa i jest głęboko zakorzeniona.
Jesteś jednym z zawodników, którzy mają do pokonania dość dużą odległość na mecze i treningi. Czy te podróże są kłopotliwe, czy wręcz przeciwnie – dają szansę na zacieśnianie więzi z innymi zawodnikami?
K.D.: Zdecydowanie nie jest to problem, podróż pozwala zintegrować się mocno z ekipą, pomimo setek kilometrów trasa mija bardzo szybko i w dobrych humorach.
Jako nowy zawodnik, jak oceniasz atmosferę w szatni Falcons i co ją wyróżnia względem Twoich poprzednich drużyn?
K.D.: Atmosfera w szatni Falcons jest bardzo na plus, szybko zaaklimatyzowałem się w szeregach Sokołów. Czuję się tutaj jak w jednej wielkiej rodzinie i mam sto procent pewności, że tak jak ja za kolegami z drużyny wskoczę w ogień, tak i oni za mną. Taką więź z drużyną czułem tylko kilka razy w swojej karierze.